Polska: „Friday I'm in love” – koncert Aleksandry Kurzak w Krakowie
W ubiegły piątek – 09 października 2015 roku - mieliśmy możliwość uczestniczenia w Krakowie w wyjątkowym wydarzeniu, jakim okazał się koncert Aleksandry Kurzak – gwiazdy światowych scen operowych, która na szczęście dla zgromadzonej w nowoczesnym Centrum Kongresowym ICE Kraków publiczności wpisała to miejsce do swojego kalendarza występów i przyjęła zaproszenie Krakowskiego Biura Festiwalowego.
Kilka dni wcześniej - 26 września - miałam okazję uczestniczyć w koncercie kameralnym Aleksandry Kurzak, który odbył się w nowej sali koncertowej Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu, gdzie artystka wraz z wyśmienitym akompaniamentem Janusza Olejniczaka uwiodła pieśniami Fryderyka Chopina tysiąc osiemset tysięczną widownię. Z niezwykłym wdziękiem i finezją tak po prostu wyśpiewała wszystkie emocje zawarte w tych krótkich, pięknych utworach.
Z tym większym zaciekawieniem oczekiwałam wydarzenia piątkowego wieczoru – koncertu z towarzyszeniem Orkiestry Akademii Beethovenowskiej pod batutą Bassema Akiki, dyrygenta młodego pokolenia, który w styczniu przyszłego roku będzie dyrektorem artystycznym Festiwalu Muzyki Wiedeńskiej we Wrocławiu we wspomnianym Narodowym Forum Muzyki oraz poprowadzi jeden z koncertów.
Zaproponowany program krakowskiego koncertu był bardzo ciekawie skomponowany – chociaż pierwszą część stanowiły uwertury i arie z trzech dzieł W.A Mozarta („Wesele figara”, „Czarodziejski flet”, „Cossi fan tutte”, „Don Giovanni”), a druga część składała się z uwertur G. Verdiego („Nabucco”, P. Mascagniego („Cavalleria rusticana”, „Guglielmo Ratcliff”) oraz arii z oper Pucciniego („Turandot) , R. Leoncavallego („Pajace”), Verdii (aria Desdemony „Salce, salce” oraz „Ave Maria” z „Otella) oraz Ch. Gounoda („Romeo i Julia”), to całość wydawała się jedną opowieścią – opowieścią pewnej miłości. Tak więc za sprawą osobowości scenicznej naszej polskiej wspaniałej sopranistki idealnie wczuwającej się w role oraz bardzo dobrze poprowadzonej orkiestry – byliśmy świadkami miłości radosnej, oczekiwanej, wytęsknionej, a także dramatycznej.
Tak właśnie jest, kiedy na jednej scenie spotyka się dwóch artystów profesjonalistów – solista oraz dyrygent, którzy nie stawiają na efekciarstwo, a na świetną artystyczną intuicję z dużą domieszką serca do tego, co robią.
Bisy, którymi za owacje publiczności odwdzięczyli się artyści, zrównoważyły emocje, jakie towarzyszyły widowni po ostatnim usłyszanym smutnym utworze z „Romea i Julii”.
Najpierw usłyszeliśmy „Meine Lippen, küssen so heiss”, niezwykle efektowną arię z komedii muzycznej Giuditta Franza Lehára, następnie arię Lauretty – z I aktu Giani Schicchi Pucciniego („O mio babbino caro”), a na koniec słynne Summertime z opery Porgy and Bess George’a Gershwina, co było idealną puentą tego piątkowego wieczoru, podczas którego naprawdę można było się zakochać .. w pięknej muzyce, we wspaniałym brzmieniu orkiestry podczas wykonywania uwertur, pięknym głosie oraz w niezwykłej osobowości pięknej Aleksandry Kurzak.
Dziękujemy pani Jolancie Żmurko – mamie Aleksandry Kurzak – artystce, którą mamy okazję podziwiać na deskach Opery Wrocławskiej, za tak wspaniałą córkę.
I chociaż minęło już kilka dni po wspomnianym koncercie, to po koncertowej emocje są ciągle w nas.