Paszporty POLITYKI 2018

W pierwszym etapie eliminacji niezależni krytycy z różnych redakcji i instytucji kultury zgłosili najciekawsze osobowości minionego roku w 7 kategoriach: film, literatura, teatr, sztuki wizualne, muzyka poważna, muzyka popularna i kultura cyfrowa. Nazwiska tych młodych artystów i twórców nominowanych do PASZPORTÓW POLITYKI 2018 opublikowano w środę 5 grudnia 2018 roku w najnowszym wydaniu tygodnika POLITYKA (nr 49/2018).

W kolejnym etapie Kapituła składająca się z dziennikarzy tygodnika POLITYKA wyłoni tegorocznych laureatów. Poznamy ich 8 stycznia 2019 roku podczas uroczystej 26. Gali PASZPORTÓW POLITYKI w Teatrze Polskim w Warszawie. Gala będzie w całości transmitowana przez Telewizję TVN, szeroko relacjonowana w radiu TOK FM oraz komentowana przez ponad setkę akredytowanych dziennikarzy z całej Polski.

PASZPORTY zostały wymyślone dla twórców, których talent przekracza średnie polskie normy i przestaje się mieścić w naszych geograficznych granicach. Tegoroczne nominacje to każdorazowo opowieści, które na pierwszych laureatach nagrody z lat 90-tych, z trudem walczących o uwagę światowej publiczności, zrobiłyby kolosalne wrażenie.

PASZPORTY POLITYKI mają też własną historię i swoje przełomy. Jeśli wziąć pod uwagę rozkład płci tegorocznych nominowanych, to po raz pierwszy w dziejach nagrody Paszport jest bardziej kobietą niż mężczyzną.

PASZPORTY POLITYKI to jedna z najważniejszych nagród w świecie kultury w Polsce, wręczanych w siedmiu kategoriach: film, teatr, literatura, sztuki wizualne, muzyka poważna, muzyka popularna oraz kultura cyfrowa.

W tym roku po raz kolejny wręczona zostanie również nagroda specjalna dla Kreatora Kultury.


NOMINOWANI W KATEGORIACH:

Muzyka poważna


Aleksander Nowak
„To twórca osobny, niewpisujący się w żadne modne kierunki. W swoich dyskretnych, czasem dowcipnych, czasem melancholijnych kompozycjach oryginalnie przetwarza rzeczywistość: strzęp rozmowy czy cytat, scenkę z ulicy, widok z okna” – przedstawia go Jan Topolski. Jacek Hawryluk zaś chwali: „Ustrzelił klasycznego hat tricka: na jesiennych festiwalach muzyki nowej przedstawił trzy premiery – na Sacrum Profanum, Warszawskiej Jesieni i Auksodrone (Tychy). Trzy różne utwory, w których przewodnikiem jest ludzki głos”. Kompozytor urodził się w 1979 r. w Gliwicach; w 2006 r. ukończył z wyróżnieniem studia w katowickiej Akademii Muzycznej u Aleksandra Lasonia, a w dwa lata później – studia podyplomowe (jako laureat Moritz von Bomhard Fellowship) u Steve’a Rouse’a w University of Louisville w Stanach Zjednoczonych, uzyskując stopień Master of Arts i nagrodę rektora. Jest również laureatem Nagrody Prezydenta miasta Gliwice, Nagrody Marszałka Województwa Śląskiego oraz nagrody TVP Kultura „Gwarancje Kultury 2010”, był stypendystą programu Młoda Polska. Od 2008 r. zatrudniony w macierzystej uczelni; ma stopień doktora habilitowanego. Od 2011 r. jest prezesem katowickiego oddziału Związku Kompozytorów Polskich. Koordynuje Śląskie Dni Muzyki Współczesnej, Śląskie Trybuny Kompozytorów oraz Brand-New Music. Jego utwory grano m.in. na Warszawskiej Jesieni, Festiwalu Muzyki Polskiej w Krakowie, Aksamitnej Kurtynie we Lwowie, New Music Festival w Louisville oraz Festiwalu Prawykonań w Katowicach. W 2010 r. w Operze Narodowej odbyła się premiera opery „Sudden Rain” w reżyserii Mai Kleczewskiej, a w 2015 r. w poznańskim Teatrze Wielkim wystawiono jego kolejne dzieło sceniczne „Space Opera” w reżyserii Eweliny Pietrowiak. We wrześniu br. w Krakowie odbyło się prawykonanie najnowszej jego opery „ahat ilī – siostra bogów” do libretta Olgi Tokarczuk; Dorota Kozińska określa ją jako „operę prawdziwą, doskonale skomponowaną i świetnie rozplanowaną dramaturgicznie, która uwodzi tyleż subtelnym, co nieoczywistym pięknem, popartym niepospolitą wyobraźnią brzmieniową”.

Jakub Józef Orliński
„Czy komuś, kto jest popularniejszy we Francji niż w Polsce, potrzebny jest paszport? Tak, ale nie po to, aby zapewnić mu start na tzw. obczyźnie, lecz w uznaniu dla siły przebicia i wiary w swój talent” – tłumaczy swoją nominację Anna S. Dębowska. Młody kontratenor urodził się w 1990 r. w Warszawie i początkowo uczęszczał do liceum plastycznego. Przygodę ze śpiewem rozpoczął w Zespole Męskim „Gregorianum”; Warszawski Uniwersytet Muzyczny im. Fryderyka Chopina (klasa śpiewu Anny Radziejewskiej) był jego pierwszą szkołą muzyczną. Od 2012 r. uczęszczał do Akademii Operowej przy Operze Narodowej, a w latach 2015–17 odbył studia podyplomowe w nowojorskiej Juilliard School of Music. W 2012 r. zdobył I nagrodę na Międzynarodowym Konkursie im. Rudolfa Petraka w Žilinie na Słowacji oraz nagrodę specjalną na VI Europejskim Konkursie Śpiewu Operowego DEBIUT 2012 w Weikersheim w Niemczech. W 2015 r. wygrał Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Marcelli Sembrich-Kochańskiej w Nowym Jorku, a w 2016 r. otrzymał II nagrodę na IX Konkursie Moniuszkowskim w Warszawie i wygrał Metropolitan Opera National Council Auditions. Występował m.in. w Carnegie Hall i w Alice Tully Hall w Lincoln Center. Latem 2017 r. radio France Musique umieściło na YouTube jego klip z wykonaną na festiwalu w Aix-en-Provence arią Vivaldiego „Vedrò con mio diletto”, który obejrzało ponad 2 mln internautów. W Lille śpiewał w „Rodelindzie” Haendla, a we Frankfurcie – rolę tytułową w „Rinaldzie”; latem czeka go debiut na festiwalu w Glyndebourne. Ukazała się ostatnio nakładem firmy Erato (Warner) jego pierwsza płyta „Anima sacra” z zespołem Il Pomo d’Oro. Jacek Marczyński chwali go „za nieprzeciętny talent, umiejętnie i konsekwentnie rozwijany, za wyjątkowy głos, osobowość i wyrazistość artystyczną”, a Adam Suprynowicz – „za niepospolitą umiejętność poruszania emocji w interpretacjach muzyki dawnej, piękny głos, charyzmę estradową i pokorę wobec muzyki”. Młody artysta ma również szczególną pasję: breakdance, przy którym, jak mówi, znakomicie się relaksuje.

Tomasz Ritter
We wrześniu wygrał bezapelacyjnie I Międzynarodowy Konkurs Chopinowski na Instrumentach Historycznych, mając zaledwie 23 lata – dlatego zaskakiwała, jak pisze Jacek Marczyński, „jego wrażliwość muzyczna i zadziwiająca dojrzałość”. Urodził się w 1995 r. w Lublinie; tam stawiał pierwsze kroki muzyczne, następnie trafił do Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych im. Karola Szymanowskiego w Warszawie do klasy Iriny Rumiancewej. Dzięki niej skierował swe dalsze kroki nietypowo – na wschód; od 2014 jest studentem Konserwatorium Moskiewskiego w klasach Michaiła Woskriesienskiego (fortepian), Aleksieja Lubimowa (fortepian historyczny), Marii Uspienskiej i Aleksieja Szewczenki (klawesyn). Wcześniej miał błyskotliwą serię zwycięstw na konkursach: w Koninie (2006 r.), Gorzowie Wielkopolskim (2006 r.), San Sebastian (2008 r.), Enschede (2010 r.), Pradze na konkursie „Mladý Klavír” tamtejszego Konserwatorium Muzycznego (2010 r., tytuł „Talent Mladeho Klaviru”), Kielcach na IV Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. M. Moszkowskiego (2011 r., Grand Prix i nagroda za wykonanie utworu Moszkowskiego), Warszawie na III Ogólnopolskim Konkursie Pianistycznym „Szymanowski in memoriam” (2011 r.), Bydgoszczy na Międzynarodowym Konkursie Młodych Pianistów „Artur Rubinstein in memoriam” (2011 r.) oraz na Ogólnopolskich Przesłuchaniach Centrum Edukacji Artystycznej (2012 r., Grand Prix). W 2009 r. był finalistą konkursu TVP Kultura Młody Muzyk Roku. We wrześniu 2012 r. otrzymał tytuł Laureata Estrady Młodych 46. Festiwalu Pianistyki Polskiej w Słupsku. Był stypendystą Krajowego Funduszu na Rzecz Dzieci, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (kilkakrotnie) i Fundacji Sinfonia Varsovia. Uczestniczył w kursach mistrzowskich m.in. Wiktora Mierżanowa, Tatiany Szebanowej, Iana Hobsona i Pawła Giliłowa, a w dziedzinie instrumentów historycznych – Johannesa Sonnleitnera, Aleksieja Lubimowa, Andreasa Staiera i Tobiasa Kocha, współpracuje też z budowniczym fortepianów Petrem Šeflem. Adam Rozlach w swym uzasadnieniu nominacji podkreśla jego „klawiszową wszechstronność”.


Muzyka popularna

Jan Emil Młynarski
Kompozytor, wokalista, multiinstrumentalista – ze szczególnym uwzględnieniem gry na perkusji – urodzony w 1979 r. w Warszawie. W czasach podstawówki grał punk rocka, zaś profesjonalną karierę rozpoczął jako sideman w zespole Kayah. W 2000 r. z klawiszowcem Michałem „Foxem” Królem stworzył jazzowo-elektroniczny 15 Minut Projekt, z którym nagrał dwa albumy. W tym samym czasie dołączył do zespołu Baaba. Studiował w katowickiej Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego oraz w Drummers Collective w Nowym Jorku, jednej z najlepszych, ale też najbardziej wymagających szkół perkusyjnych na świecie. W wywiadach powtarza, że uczenie się w tej szkole przypominało bardzo męki bohatera filmu „Whiplash” w reż. Damiena Chazella – morderczy trening, upokorzenia i silna rywalizacja, ale też zdobycie świadomości, że wreszcie się wie, o co w tym wszystkim chodzi. Po powrocie do Polski grał we wrocławskim zespole Őszibarack, zaś od 2009 r. w Warszawskim Combo Tanecznym, z którym nagrał m.in. świetną płytę z piosenkami Stanisława Grzesiuka. Równolegle powstaje projekt Młynarski Plays Młynarski (z udziałem m.in. Gaby Kulki), będący efektem rozmów radiowych, jakie Jan Młynarski prowadził ze swoim ojcem Wojciechem. Przewodnią ideą artystyczną tego przedsięwzięcia był powrót do bliskich Młynarskiemu seniorowi klimatów muzycznych z lat 60. i 70.
Wspólnie z Marcinem Maseckim założył Jazz Band Młynarski-Masecki. Ten zespół inspiruje się brzmieniem jazzowej, dancingowo-kabaretowej przedwojennej Warszawy i jej przebojami, co słychać na wydanej pod koniec 2017 r. płycie „Noc w wielkim mieście”. W kolejnym roku ukazał się album ansamblu Młynarski-Masecki Jazz Camerata Varsoviensis „Fogg – pieśniarz Warszawy” z 14 piosenkami śpiewanymi kiedyś przez Mieczysława Fogga. „Przez lata grał na perkusji prawie tak perfekcyjnie jak w filmie »Whiplash«, za to teraz potrafi również pięknie śpiewać głosem Mieczysława Fogga, Adama Astona i Stanisława Grzesiuka” – napisał w uzasadnieniu nominacji Jacek Skolimowski. Rzeczywiście, wypracowana na przedwojenną modłę croonerska maniera wokalu Młynarskiego jest godna podziwu, ale nominowany bynajmniej nie przestał być perkusistą i w tym charakterze występował w mijającym roku na swoich niezwykłych solowych koncertach.

Dawid Podsiadło
Jeśli napiszemy, że to małomiasteczkowy wokalista, kompozytor i autor tekstów, wszyscy będą wiedzieli, o kogo chodzi. W dodatku pochodzący z Dąbrowy Górniczej bohater raczej się na nas o to nie obrazi. W końcu jest autorem jednego z przebojów roku i całej płyty osnutej wokół tematu małomiasteczkowości. Jeśli napiszemy, że ma 25 lat, pojawią się pewnie głosy zdziwienia – tak mało? W końcu zdążył w tym czasie wygrać talent show w telewizji („X Factor” w TVN), wydać trzy świetnie przyjęte albumy solowe, album nagrany z grupą Curly Heads i jeszcze przez rok odpoczywać od intensywnej i szybkiej kariery. A rok 2018 kończył owacyjnie przyjętą trasą z czterema finałowymi koncertami na warszawskim Torwarze, dzień po dniu.
Podsiadło był już nominowany do Paszportu w roku 2013 – jako płytowy debiutant na scenie pop, z którym wiązaliśmy wielkie nadzieje. Przegrał wtedy rywalizację z Marcinem Maseckim. W tym roku nominację otrzymuje za stworzony z pomocą producenta Bartosza Dziedzica album „Małomiasteczkowy”. „Płytę nagraną ponoć w efekcie rozmyślań, czy nagrywać muzykę, którą Dawid wprosi się na Off Festival, czy jednak pójść w radiowe piosenki – jak pisał nominujący go Tomasz Doksa. – I dobrze, że z tej burzy mózgów wybrał opcję drugą i z której narodził się krążek bardzo rozrywkowy, popowy, podbity tanecznym i hiphopowym nawet bitem”. Podsiadło z dystansem odnosi się na tej płycie do własnej popularności i pokoleniowego zaufania, którym obdarzyli go młodzi słuchacze. W rozmowie z Kubą Wojewódzkim w POLITYCE diagnozował swój przypadek: „Brakowało kogoś o pluszowym wizerunku. Kogoś, komu można by zaufać po prostu. I wtedy ludzie zdecydowali, że to mogę być ja”. Kolejny z jurorów, Jarek Szubrycht, apelował: „Proszę mu czym prędzej wręczyć Paszport, niech leci w świat! Bo jak tak dalej będzie blokował sale koncertowe – cztery Torwary z rzędu! – to inni rodzimi artyści nie będą mieli gdzie grać”. Równie dobrze moglibyśmy przyznać mu nagrodę warunkowo, prosząc, by nigdzie nie wyjeżdżał. Bo taki przykład w mainstreamie zdarza się rzadko i jest potrzebny na miejscu, choćby jako wskazówka dla innych.

Krzysztof Zalewski
Kompozytor, autor tekstów, wokalista i gitarzysta ur. w 1984 r. w Lublinie. Przygodę z muzyką zaczynał jako uczeń podstawowej szkoły muzycznej w klasie fortepianu i perkusji, lecz jako nastolatek najchętniej grał na gitarze, więc przez kilka lat występował w roli gitarzysty w lubelskim zespole rockowym Loch Ness. W 2002 r. postanowił wziąć udział w castingu do telewizyjnego talent show „Idol”. Przeszedł eliminacje, znalazł się w finale i ostatecznie zwyciężył, zdobywając 51 proc. głosów telewidzów. Zaprezentował się w repertuarze głównie rockowym i hardrockowym (wyjątkiem była piosenka Eugeniusza Bodo), a w finale brawurowo wykonał piosenkę Pearl Jam „Jeremy”. Po tym sukcesie wydał (pod pseudonimem Zalef) album „Pistolet”, który jednak nie okazał się sukcesem – ani rynkowym, ani artystycznym.
Potem przez blisko dekadę o Zalewskim było cicho, poza tym, że w 2009 r. wystąpił w tytułowej roli „żołnierza wyklętego” Mieczysława „Roja” Dziemieszkiewicza w filmie „Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać”. W 2013 r. ukazał się drugi studyjny album Zalewskiego „Zelig”, tym razem ciepło przyjęty przez krytykę. Recenzenci zwracali uwagę na inspiracje twórczością Davida Bowiego i Franka Zappy, ważne jednak, że nie było na tej płycie rockowej sztampy i braku dystansu do konwencji. I pewnie wtedy narodził się Zalewski jako twórca i wykonawca samoświadomy, gotowy na oryginalne dokonania. Potem było już tylko lepiej: udana, trzecia z kolei płyta „Złoto”, nieco wcześniej udział w przeboju Męskiego Grania „Armaty”, no i wreszcie to, co teraz. Rok 2018, jak napisał w swoich nominacjach do Paszportów Jędrzej Słodkowski, „należał do Zalewskiego – nie tylko był współautorem jednego z przebojów lata (wraz z Kortezem i Dawidem Podsiadłą), nie tylko zabierał głos w ważnych dla kraju sprawach, ale artystycznie dokonał czegoś niemożliwego – nagrał własne wersje piosenek Czesława Niemena. Ten, kto bierze się za bary akurat z tak charakterystycznym repertuarem, musi być albo głupcem, albo brawurowym straceńcem, albo nosić w sobie Bożą iskrę. Kapitalna płyta »Zalewski śpiewa Niemena« udowadnia, że Zalef to ewidentnie ten trzeci przypadek”.

źródło: mat. prasowe

Powiązane Video Wszystkie video

BALTIC NEOPOLIS ORCHESTRA - SINFONIETTA parts I-IV
A. Vivaldi - Lato, Burza na akordeonie
Piano Day w Krakowie 2018
Gabriel Fauré - Pavane - 15 fletów

Instrumenty i sprzęt muzyczny

Hipshot BT8 - Bass Xtender, for post 2018 American Standard Fender, Lefthand ″ chromowany klucz gitarowy
Hipshot BT8 - Bass Xtender, for post 2018 American Standard Fender ″ chromowany klucz gitarowy
PRS 2018 SE Standard 24 Multi Foil - gitara elektryczna - WYPRZEDA
Meinl HE-2018 Soprano Doumbek instrument perkusyjny

Kontakt


Maria Łakomik
Materiały prasowe, patronaty, treści. Filip Łakomik
Sprawy techniczne, integracje. Prześlij artykuł o muzyce
Można bezpłatnie nadsyłać dowolne materiały (tekst/grafika/video) związane z muzyką klasyczną, które Waszym zdaniem powinny znaleźć się w serwisie. Artykuły sponsorowane przyjmujemy poprzez platformę whitepress.

Partnerzy

Księgarnia Alenuty.pl
Sprzedaż nut i książek.
  • księgarnia muzyczna

Sklep Muzyczny.pl
Instrumenty muzyczne.
  • sklep muzyczny
kultura w sieci

Copyright © 2011-2024 CameralMusic.pl