MORRICONE NA PIĄTKĘ według Magdaleny Miśki–Jackowskiej!

fot. mat. prasowe

DOBRY, ZŁY I BRZYDKI (reż. Sergio Leone, 1966)

Były filmy, były westerny i był TEN. Zdaniem wielu muzykologów i badaczy sztuki filmowej szczytowe osiągnięcie gatunku pod względem muzycznym. Trzeci z „trylogii dolarowej”, początkowo dość chłodno przyjęty w Hollywood, ale po latach doczekał się miana arcydzieła. Jaka w tym zasługa muzyki? Ogromna! Dzięki bogactwu pomysłów, jakie zastosował tu Ennio Morricone, tytuł właściwie wymaga osobnej książki. Flet dla dobrego, głos dla brzydkiego i okaryna dla złego. Dzieje się tu jednak znacznie więcej. Są trąbki w scenach militarnych, ostre smyczki i organy Hammonda, syntezator i fortepian Rhodesa. I wycie kojota oczywiście, które kompozytor osiągnął za pomocą dwóch zachrypniętych męskich głosów. Jest także – i ten temat przewyższył sławą sam film – The Ecstasy of Gold, chyba najsłynniejsza wokaliza światowego kina. Zapytany o tajemnicę sukcesu muzyki do filmów Sergio Leone Morricone odpowiadał, że chodzi o brzmienie. To samo, którego tak poszukują zespoły rockowe. Kto by pomyślał, że to cenne „złoto” znajdzie się w niedrogim westernie z lat 60-tych.

DAWNO TEMU W AMERYCE (reż. Sergio Leone, 1984)

To jest jeden z tych tytułów filmowych, które słychać. Nie musimy nawet włączać filmu, prawda? Klasyka kina gangsterskiego, zanim nią została, była przez Morricone gruntownie przemyślana, bo zawsze tak pracował. Tym razem kompozytor miał znacznie więcej czasu niż zwykle, bo Sergio Leone od dawna mu o tym filmie opowiadał. Największym wyzwaniem dla muzyki okazała się mozaika retrospektyw i wspomnień, ale na to wyzwanie Ennio Morricone odpowiedział wybitnie. A to, co słyszymy po latach, to przede wszystkim nostalgiczna fletnia Pana w Cockeye’s Song (Pan to starogrecki bożek leśny, a instrument jest dęty, składa się ze związanych ze sobą kilku różnej długości piszczałek, z których każda wydaje dźwięk innej wysokości) oraz piękny motyw Debory, bohaterki filmu. Uwaga, nie był napisany dla Leone, a dla… Franco Zeffirellego trzy lata wcześniej, ale niewykorzystany. Najwyraźniej czekał na swój moment.

MISJA (reż. Roland Joffé, 1986)

Najpiękniejsza modlitwa, jaka kiedykolwiek powstała dla kina. Modlitwa, z której najpopularniejsza jest jedna zwrotka – obojowy temat ojca Gabriela – ale która ma w sobie tyle brzmień i odniesień do historii muzyki, że można stwierdzić na pewno: trzeba było genialnego umysłu, aby ją skomponować. Morricone zresztą trochę bronił się przed tym zadaniem, odmawiając początkowo współpracy. Później podjął się jej z niezwykłą wrażliwością, łącząc obój (na którym gra główny bohater filmu), etniczną muzykę Indian (w muzycznym języku samodzielnie przez siebie wymyślonym) oraz fragmenty ściśle liturgiczne. Jeśli wierzyć słowom reżysera, ostateczny kształt tej ścieżki nie pozostawił nawet samego kompozytora obojętnym. Misja jest jednym wielkim dziełem wokalno-instrumentalnym i wspaniałym wyznaniem miłości autora do żony, Marii, która ułożyła łacińskie teksty. To muzyka nie z tego świata. Ze znacznie lepszego, aniżeli nasz.

KINO PARADISO (reż. Giuseppe Tornatore, 1988)

Był w jego życiu tylko jeden reżyser, którego rady okazywały się naprawdę bezcenne, choć sam nie był muzykiem, a jedynie miłośnikiem tej sztuki. Z czasem stał się też znawcą, a potem szybko przyjacielem kompozytora. To właśnie Giuseppe Tornatore. Już pierwszy ich wspólny film pokazał, jak doskonałym połączeniem jest ta mieszanka obu włoskich charakterów i wrażliwości. Jednak w przypadku Kina Paradiso to nie oni, a „ten trzeci” zachwycił widzów jedną z najpiękniejszych melodii literatury filmowej – tematem miłosnym. Był nim Andrea, syn Morricone. Skomponowany przez niego i dopracowany przez ojca utwór nierozerwalnie kojarzy się nam nie tylko z miłością do kina, ale także całym tym beztroskim czasem odkrywania świata, kiedy jest się dzieckiem i wszystko wydaje się możliwe, skoro możliwe jest na dużym ekranie.

SACCO I VANZETTI (reż. Giuliano Montaldo, 1971)

Ręka w górę, kto zna? Warto. Sacco i Vanzetti to film dobry na każde czasy, szczególnie na nasze. Opowiadał o niesprawiedliwości, a to temat, który dla Morricone zawsze był ogromnie ważny. Czuł dumę, że może dołożyć swoją cegiełkę do tej historii. Najmocniejszym utworem ścieżki okazało się Here’s To You w wykonaniu Joan Baez, piosenkarki, która była wtedy u szczytu swojej kariery, a którą zaproszono do nagrań. Kompozytor nie spodziewał się, że to właśnie ten temat stanie się tak ogromnie popularny. Nas ten fakt nie dziwi – zbudował go na melodyjnej powtarzalności, swoim artystycznym znaku rozpoznawczym. Nie byłby jednak Morricone, gdyby nie wplótł i w muzykę do filmu Sacco i Vanzetti czegoś wyrafinowanego. A skoro przesłanie tej historii to donośny, triumfalny głos o prawdę, nic nie pasuje tu tak mocno, jak uroczyste barokowe brzmienie niczym u Jerzego Fryderyka Haendla.

„Ennio” w kinach od 6 lipca!

ZWIASTUN

Powiązane Video Wszystkie video

Rhapsody on Moldavian Themes – Mieczys?aw Weinberg
F.Schubert - Litania - Dorota Sok
Moniuszko & Chopin – Interpretacje cz. 1
Ennio Morricone - Malena

Instrumenty i sprzęt muzyczny

Tama O5A-RZ Rez Zone paki perkusyjne, db japoski
Tama O5B-RZ Rez Zone paki perkusyjne, db japoski
Larsen (635402) VIOLA ORIGINAL struna do altwki z kulk A Strong
Flash LED ruchoma gowa WASH Strong 108x3W RGBW ed.II

Kontakt


Maria Łakomik
Materiały prasowe, patronaty, treści. Filip Łakomik
Sprawy techniczne, integracje. Prześlij artykuł o muzyce
Można bezpłatnie nadsyłać dowolne materiały (tekst/grafika/video) związane z muzyką klasyczną, które Waszym zdaniem powinny znaleźć się w serwisie. Artykuły sponsorowane przyjmujemy poprzez platformę whitepress.

Partnerzy

Księgarnia Alenuty.pl
Sprzedaż nut i książek.
  • księgarnia muzyczna

Sklep Muzyczny.pl
Instrumenty muzyczne.
  • sklep muzyczny
kultura w sieci

Copyright © 2011-2024 CameralMusic.pl