Kraków (Polen): „Miłość do trzech pomarańczy” S. Prokofiev
Na deskach Opery Krakowskiej odbyła się - po raz pierwszy w Polsce - premiera "Miłości do trzech pomarańczy" Siergieja Prokofiewa.
Do realizacji spektaklu zaproszono uznanych artystów, m.in. Michała Znanieckiego (reżyseria i kostiumy) oraz Tomasza Tokarczyka (kierownictwo muzyczne).
Czy można było wybrać lepszego reżysera do wystawienia wybranego przez Dziwaków w prologu dzieła? Myślę, że nie. Pierwsza moja myśl – spektakl jest dziwaczny i taki właśnie miał być!
Piękna, a zarazem bardzo trudna muzyka Prokofieva wyznaczała rytm akcji, która była prowadzona w zawrotnym tempie oraz choreografii, czyli tego wszystkiego co widzieliśmy zarówno na scenie, jak i poza nią. Udało się stworzyć teatr komediowy z lekką nutą ironii, do którego została również włączona publiczność, przez co mogliśmy przez chwilę poczuć się uczestnikami zorganizowanego dla księcia balu oraz posłuchać przestrzennego śpiewu dobrze przygotowanego chóru Opery Krakowskiej, który nagle stał się naszym sąsiadem na widowni.
„Młody książę zapadł na ciężką melancholię, z której uleczyć może go jedynie szczery śmiech” – myślę, że nie tylko upadek Faty Morgany rozśmieszył księcia, ale też i publiczność, która śmieje się na tym spektaklu często, a to dzięki pomysłowej scenografii (np. gigantycznych rozmiarów latający nóż w zakrwawionej kuchni) oraz rozwiązaniom choreograficznymi (np. wchodzący po ścianie młodzieńcy), a także dzięki śmiesznym postaciom – rewelacyjny w roli kucharki Przemysław Firek. Spektakl ten wyśmiewa również stereotypy – nie ożenię się z „czarną” , przez co lubię go jeszcze bardziej.
Moją uwagę przykuł KSIĄŻĘ - Vasyl Grokholskyi, FATA MORGANA - Ewa Biegas oraz NINETTA - Iwona Socha.
Duże brawa należą się także dyrygentowi Tomaszowi Tokarczykowi, który świetnie poprowadził orkiestrę, wspomógł na pustyni głównego bohatera wodą rzucając butelkę na scenę – nie przerywając prowadzenia orkiestry (!), a także opanował bardzo rozbudowany zespół solistów wraz z chórem, co przy pomysłach reżysera proszę wierzyć – nie było łatwe. Brawo!
„ Podaj mi wody” to fragment libretta, ale ten spektakl jest taką wodą na pustyni w repertuarze Opery Krakowskiej. Dobrze, że mogłam go obejrzeć w doborowym towarzystwie. Dziękuję.