Kilka miesięcy temu w wyniku przepięcia w sieci elektrycznej, spaliły mi się głośniki komputerowe, używane jako nagłośnienie do rzutnika w sypialni. Współczesna elektronika z tzw. “niskiej półki”, nie może się pochwalić dużą trwałością/odpornością - ucierpiały też inne drobiazgi, głównie zasilacze. Przeglądałem więc sklepy i ogłoszenia, żeby skompletować, to z do czego byłem przyzwyczajony.
Wyśledzona nostalgia
Obecnie sieci reklamowe szybko uczą się naszych zachowań i tak właśnie nauczony facebook marketplace wyświetlił mi ogłoszenie w którym objawiło mi się zdjęcie solidnie wyglądającej wieży. Wieża podobnej do tych, jakie pamiętam z lat 90-tych - z charakterystycznym świecącym equalizerem, dwiema kieszeniami na kasety, radiem, kompaktem i gramofonem! (Sony HST D-305). Sami posiadaliśmy (rodzinnie) w owym czasie podobnie wyglądający, ale mniejszy radiomagnetofon Hitachi (TRK-W530E), z dokupionym później kompaktem (Fonica ITC CDF 001). Radiomagnetofon był wygrany w konkursie wysyłkowym z batoników “Serenata”, a po wygraną trzeba było jechać do Warszawy - “Odbiór osobisty”. Służył długie lata, aż z membran głośników zostały wióry... Nie potrafię oszacować ile taka wieża mogła kosztować w moim dzieciństwie, ale posiadanie tego typu sprzętu wiązało się ze sporym prestiżem. Była co najmniej o klasę lepsza od naszego Hitachi. Myślę, że musiało to być więcej niż jedna średnia pensja… Dzisiaj ktoś przywiózł to z wystawki z Niemiec i wystawia za 280 PLN, kilkanaście kilometrów od mojego domu. Pojechałem.
Oględziny
Na oględzinach ujawniło się kilka mankamentów.
Pierwszy spodziewany - magnetofon “buczy, ale nie kręci”. Rzecz normalna - w magnetofonach są gumowe paski, guma z czasem parcieje i się ślizga - jak pasek klinowy w samochodzie. Kaset już (prawie) nikt nie słucha, a w razie czego paski można dokupić.
Prawdopodobnie siłowe użycie przycisku power spowodowało wyłamanie jego zewnętrznej części, ale wciąż da się nacisnąć długopisem.
Kompakt czasem trzeba popchnąć, żeby wsunęła się tacka (informacja od sprzedającego, bo mi zadziałało).
Brak pilota, ale sprzedający pokazał, że działa z użyciem pilota od innej wieży Sony.
Najgorsze - brak igły w gramofonie - nie posłuchamy winyla (jeszcze nie posłuchamy).
Pozostałe wrażenia
Jest późno, nie chcę odkręcać głośności, ale jeszcze przed połową zakresu gra głośno i czysto, jest też ładnie w niskim zakresie, czego nie potrafią dzisiejsze sprzęty z niskiej półki. Wielki chiński głośnik z opcją karaoke może zrobić niezły hałas dudniącym basem, ale nie będzie grać czysto po cichu. Chcąc słuchać muzyki, w której dzieje się coś na różnych częstotliwościach - szczególnie dotyczy to muzyki klasycznej, ale też jazzu, czy prog-rocka po cichu, usłyszymy po prostu buczenie.
Kolumny nie noszą śladów zużycia, działa radio (z współczesnym zakresem ultrakrótkich, pamięcią, opcjami full-wypas), pięknie miga equalizer.
Kiedy regulujemy głośność za pomocą pilota, obraca się też wielki regulator na wieży, co jest niesamowite i zasługuje na osobny podpunkt! Przecież mogłoby stać w miejscu jak to w radio samochodowym, a jednak się kręci.
Targuję jeszcze 50 PLN na igłę do gramofonu i zabieram to cudo.
Naprawa i kosztorys
Głowica - sklep internetowy: 39 PLN
Pilot uniwersalny - sklep internetowy: 29 PLN
Paski w magnetofonie sobie darowałem, a wyłącznik działa z pilota, więc nie trzeba długopisem ;)
Całość 300 PLN
Wrażenia użytkownika
Zacznę od tego, że sprzęt nie wylądował w sypialni jako nagłaśniacz rzutnika. Trafił do jadalni jako drugi gramofon. W końcu trzeba gdzieś słuchać tych drogo kupowanych płyt winylowych. Mój pierwszy gramofon, to Technics SL-1210MK2 (używki kosztują koło 4k). Ten, w który zaopatrzona została wieża sony (PS LX-46P) wygląda przy nim na tandetę. Taki plastikowy, lekki z 2 przyciskami: 33/45 i eject. Potrafi się za to sam wyłączyć po skończeniu płyty, czego nie robi jego wielokrotnie droższy kuzyn. Gra dobrze, ale na zniszczonych płytach łatwiej przeskakuje. Nie ma też możliwości dobrego wyregulowania nacisku igły - ostatecznie niezłe efekty uzyskałem przeciwwagą z metalowej nakrętki. Słuchamy tam płyt do śniadania i porannej kawy, bez potrzeby pamiętania, że trzeba wyłączyć gramofon, kiedy się skończy. Jest to też jedyne miejsce do posłuchania kompaktów poza samochodem. Mamy też kompakt w pokoju, ale tam mi się nie chce tego włączać, za dużo kliknięć, właściwie to, to samo, co spotify.
Wróciłem też do słuchania radia… ale to było jeszcze przed odejściem Wojciecha Manna.
Nie ma menu, bluetootha, ani aplikacji mobilnej. Interface jest tak naprawdę zaletą. Wszechobecne ekrany dotykowe i aplikacje nie są wcale wygodniejsze od kilkudziesięciu przycisków i suwaków, do których mamy bezpośredni dostęp na przednim panelu urządzenia. Tutaj nie wchodzi się w Menu -> audio -> effects -> equalizer -> style…kurcze gdzie to było? Tutaj wszystko jest na wierzchu - naciska się przycisk i jest efekt - od razu, bez opóźnienia.. Nic się nie nie przytnie, nie zawiesi.
Kompletowanie mojego obecnego sprzętu audio zacząłem od wzmacniacza Yamaha R-N402D, który ma te wszystkie Spotify, bluetoothy, Wifi. Będzie jeszcze okazja na to ponarzekać, ale w skrócie, to się zacina, rozłącza, wymaga ciągłego konfigurowania, aktualizacji i subskrypcji. W sony, gdy tylko igła dotknie płyty, to z kolumn wydobywa się dźwięk. Czysty, wyrównany, przyjemny - przecież o to w tym chodzi i o to samo chodziło 30 lat temu.
Płócienne torby i lumpeksy
Może tak samo jak zamiast plastikowej reklamówki, modne stało się dziś użycie płóciennej torby. W końcu porządniejsza, trwalsza, bardziej EKO, ładniejsza. Coraz więcej osób zaczyna dostrzegać sens, a nie obciach w zakupie używanej odzieży. Firmy starają się kreować w nas nowe potrzeby, ale jeśli coś jest trwałe i nadal może dobrze spełniać swoją rolę, to po co to zmieniać. Tym bardziej jeśli zmiana ma być na gorsze?
Jestem z pokolenia MP3. Pojawił się internet można było za darmo (nielegalnie) ściągać muzykę. Gorszej jakości niż CD, ale nie zawsze to było kluczowe. Najpierw nagrywałem MP3 na kasetę i słuchałem na walkmanie, później były już odtwarzacze przenośne. Wtedy nie do końca rozumiałem o co chodzi np: Grzegorzowi Ciechowskiemu, który w jakimś wywiadzie narzekał na jakość MP3. Zeszliśmy z jakości na rzecz dostępności. Obecnie najczęściej taka empetrójka jest streamowana z serwera łączem LTE na nasz telefon, na nim ponownie kompresowana i przesyłana blootothem do pojedynczego głośnika wielkości kubka. Nawet jeśli przy obecnych połączeniach, da się zachować wysoką częstotliwość próbkowania, to kubek nie zagra dobrze. Na początku kubek zaskakuje na plus. Wynika to z tego, że jest zoptymalizowany do takiego grania, byle głośno, byle by bas był. Jest jednak za mały, nie ma osobnych głośników dla poszczególnych zakresów częstotliwości. Nie mamy też rozstawionych dwóch kolumn, więc nawet efekt stereo jest ograniczony. Do tego, ta cała aparatura działa dobrze w teorii, a w praktyce lubi mieć zacinki, bo jest skomplikowana i zależy od zbyt wielu rzeczy.
Taka wieża ważąca ok 10 kg, to ile to jest foliowych toreb? albo słomek? Ile lat pogra głośnik za 300 PLN z supermarketu? może 3? na pewno nie 30? a moja jeszcze nie skończyła.