Wywiad z Łukaszem Hermanowiczem

fot. Kaja Papierska
WSZECHSTRONNY DYRYGENT -„Trzeba się pilnować... i uważać na sufity”.

Rozmowa z Łukaszem Hermanowiczem, laureatem III nagrody XVI Ogólnopolskiego Konkursu Dyrygentów Chóralnym im. prof. Stanisława Kulczyńskiego w Poznaniu.
 
Pochodzi Pan z Torunia, tam rozpoczął Pan swoją muzyczną drogę, a Pana aktywność jest najbardziej widoczna i słyszalna w Bydgoszczy. Na początku naszej rozmowy chciałam zapytać o Pana rodzinę.


Moja mama jest nauczycielką, a tata budowlańcem. W rodzinie raczej nie było muzyków, więc talent muzyczny pojawił się ot tak. Edukację muzyczną rozpocząłem w klasie fortepianu, i po 12 latach skończyłem szkołę muzyczną w Toruniu. Tam nie ma wyższej uczelni muzycznej, więc musiałem wyjechać z rodzinnego miasta. Wybrałem Akademię Muzyczną w Bydgoszczy i rozpocząłem studia na specjalności prowadzenie zespołów wokalnych i wokalno-instrumentalnych. Czułem wtedy i czuję nadal ogromne wsparcie moich rodziców. Pomimo iż moja droga zawodowa różni się od ich zawodów, oni nigdy nie dali mi tego odczuć. Ich miłość i troska zawsze mi towarzyszą.

Czy Pański wzrost wynika z uwarunkowań genetycznych, czy po prostu „Pan Bóg zgubił miarę”?

Zawsze patrzyłem na ludzi z góry. <śmiech> Oczywiście to żart. Mój wzrost liczy 198 cm, aczkolwiek w dowodzie osobistym troszeczkę oszukałem i naciągnąłem do dwóch metrów. Zawsze byłem wyższy od swoich kolegów, a tym bardziej od koleżanek. Mimo to, nie miałem problemu z zawieraniem znajomości. Dzisiaj też na brak znajomych nie mogę narzekać. Jeśli się jest tak wysokim jak ja, to trzeba się pilnować żeby się nie garbić i uważać na sufity.

Dlaczego wybrał Pan studia w klasie dyrygentury chóralnej? Nie marzył Pan o tym, aby po ukończeniu szkoły muzycznej w klasie fortepianu zostać pianistą scen międzynarodowych, jak choćby Rafał Blechacz?

Kiedy w czwartej klasie szkoły podstawowej zacząłem śpiewać w chórze Zespołu Szkół Muzycznych w Toruniu, zakochałem się w muzyce chóralnej. Chociaż byłem jeszcze dzieckiem, uczucie to zostało we mnie i po zdaniu matury zdecydowałem się rozpocząć romans z chóralistyką. Uwielbiałem chór i bardzo lubiłem naszą panią dyrygent. Jej autorytet i osobowość w pewnym stopniu także przekonała mnie do chóru. Jeśli chodzi o międzynarodową karierę, to mam nadzieję wejść na estradę światową jako dyrygent, bo myśl o byciu pianistą odeszła w zapomnienie.

Pana droga dyrygencka w pewnym momencie skręciła w stronę dyrygentury symfonicznej. Co pana do tego skłoniło?

W toruńskiej szkole muzycznej co semestr najzdolniejsi uczniowie nagradzani są koncertami z Toruńską Orkiestrą Symfoniczną. W trakcie mojej edukacji miałem przyjemność koncertować w nagrodę z tą orkiestrą aż pięć razy, oczywiście jako pianista. Już wtedy, w trakcie tych koncertów myślałem sobie, że jeśli nie zostanę pianistą, to chciałbym stać w tym miejscu gdzie dyrygent prowadzący koncerty z orkiestrą. Więc już wtedy oprócz chóru, fascynowałem się orkiestrą symfoniczną. Ta kolejna, młodzieńcza miłość spowodowała, że już w dorosłym życiu poszedłem w stronę dyrygentury symfonicznej. To co mnie chyba najbardziej przekonało, to monumentalizm brzmienia orkiestry. To brzmienie było odmienne od głosu fortepianu, z którym miałem do czynienia na co dzień. Kiedy grałem z orkiestrą, coś się we mnie działo, coś rosło, emocje brały górę. Tych pięć koncertów wspominam z sentymentem, bo uważam je za jedne z najlepszych wspomnień z czasów liceum muzycznego.

Wydaje się, że jest Pan w najlepszym momencie swojego życia, Młody, zdolny, niedawno został Pan laureatem III miejsca XVI Ogólnopolskiego Konkursu Dyrygentów Chóralnych im. prof. Stanisława Kulczyńskiego w Poznaniu. Laureaci tego konkursu to dzisiaj profesorowie, dyrektorzy najlepszych orkiestr i chórów w Polsce. Co Panu dał ten konkurs i jak go Pan przeżył?

Konkurs Dyrygentów Chóralnych w Poznaniu przede wszystkim zwiększył moją pewność siebie, co w tym zawodzie, uważam, jest bardzo istotnym elementem. Cieszę się że moja praca została doceniona i zauważona przez większe – ogólnopolskie grono specjalistów. Wcześniej miałem okazję prezentować swoje umiejętności raczej na własnym bydgoskim podwórku. Konkurs łączył się z ogromnym stresem, z którym w trakcie trwania konkursu uczyłem się sobie radzić. Przechodząc przez kolejne etapy konkursu, wybuchała we mnie euforia i radość, a zarazem obawa, i właśnie ten stres trzeba było jakoś opanować, żeby mnie nie sparaliżował. Taki paraliż mógłby skreślić mnie już na samym początku, ale nawet jeśli nie zdobyłbym żadnej nagrody, to cieszyłbym się z tego, że dane było mi znaleźć się w Poznaniu właśnie wtedy. Miałem okazję obserwować różne sposoby pracy innych uczestników, a dzięki takim doświadczeniom i obserwacjom dyrygent również staje się mądrzejszy.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jakie ma Pan teraz plany?

Ze względu na mój wzrost, jestem wiecznie głodny <śmiech> . Tak naprawdę, nie mam jakichś długofalowych planów. Staram się nie myśleć o tym, co się wydarzy za dwa, trzy lata. Moje najbliższe plany obejmują, mam nadzieję, kolejne dwa konkursy dyrygenckie – jeden dla dyrygentów chóralnych, drugi dla dyrygentów symfonicznych – oba jeszcze w tym roku. Najbliższa przyszłość pokaże, co się stanie i co nastąpi. Może los mnie czymś zaskoczy. Lubię niespodzianki.

Jest Pan dyrygentem amatorskiego Żeńskiego Chóru Kameralnego Belcanto działającego przy Wojewódzkim Ośrodku Kultury i Sztuki w Bydgoszczy. Średnia wieku w tym chórze to około 65 lat. Jakie są Pana relacje z chórzystkami?

Jest to moja pierwsza stała praca, w charakterze dyrygenta. Przyjąłem tę ofertę z radością, ponieważ rzadko kiedy zdarza się, że student ma okazję praktykowania z prawdziwym zespołem. Na studiach dyrygujemy przy akompaniamencie fortepianu, dopiero przy okazji koncertu dyplomowego pracuje się z zespołem chóralnym. Mimo, iż jest to zespół amatorski, a my przyzwyczajeni jesteśmy do profesjonalnego poziomu, taka praca uczy pokory, a także poznaje się relacje między dyrygentem a chórzystami. Staram się utrzymywać oficjalny kontakt, zwracam się do nich oczywiście, per Pani, one do mnie również per Pan. Dystans pomiędzy dyrygentem a zespołem musi istnieć, nie może odbywać się to na zasadzie koleżeństwa, bo wtedy zatraca się swój autorytet. W zespole nie można pozwolić na demokrację, szczególnie w przypadku kwestii muzycznych, o których decyduje właśnie dyrygent. Staram się traktować moje panie z wielkim szacunkiem, bo jestem z nimi bardzo zżyty. Zawiązała się między nami nić porozumienia, a nawet swego rodzaju przyjaźń. Jeśli kiedykolwiek zdarzyło by się tak, że zakończę z nimi współpracę, to na pewno będę za nimi tęsknił. I po cichu myślę, że one za mną też.

Śpiewa Pan w zespole muzyki dawnej Collegium Vocale Bydgoszcz. Tam również jest Pan najmłodszy. Skąd fascynacja muzyką dawną, i jak starsi koledzy Pana traktują?

Tak naprawdę kolejność była odwrotna, najpierw dołączyłem do zespołu, a potem zafascynowałem się tym, co było nowe, a teraz jest jedną z dziedzin, którą się zajmuję na co dzień. Propozycja śpiewania w zespole muzyki dawnej pojawiła się dość niespodziewanie. Zadzwonił telefon, odebrałem i poszedłem na przesłuchanie wstępne. Nie miałem pewności, że będę śpiewał w tym zespole. Jednak reszta członków Collegium Vocale stwierdziła, że moja barwa głosu idealnie pasuje do zespołu i zostałem przyjęty. Dzisiaj mija pięć lat od tego momentu. Praca z tym zespołem to jedno z najlepszych doświadczeń mojego życia. Mimo różnicy wieku, członkowie zespołu nie traktują mnie jak początkującego muzyka. Darzymy się pełnym szacunkiem i bezgranicznym zaufaniem. Nie spotykamy się tylko na próbach i koncertach, ale często także prywatnie, na święta czy urodziny i imieniny. W pracy zachowujemy się profesjonalnie i nie ma między nami żadnego dysonansu. Jesteśmy przyjaciółmi.

Tak dużo już dowiedziałam się na temat Pana inspiracji, przyczyn, związków z muzyką. Wobec tego: czy jest Pan w stanie wybrać pomiędzy chórem a orkiestrą?

Odpowiedź brzmi: Nie. Nie mogę wybierać. Chciałbym móc łączyć chóralistykę z symfoniką. Wiadomo, że dyrygent symfoniczny nie prowadzi tylko utworów instrumentalnych, w repertuarze wielokrotnie są dzieła wokalno-instrumentalne. Ważne jest, aby dyrygent miał świadomość każdego „aparatu”, z którym pracuje. Nie wyobrażam sobie, że dyrygent, który ma pracować z chórem, np. przy wykonaniu Requiem Mozarta, w ogóle nie zwraca uwagi na chór. To tak, jakby reżyser nie udzielał wskazówek aktorom i nie dopasowywał jej do swojej wizji.

Liczne koncerty już w trakcie studiów, nagrane z zespołem płyty, a w perspektywie dwa tytuły magistra. Niejeden młody człowiek może Panu pozazdrościć ambicji i uporu. Czy gdyby nie było muzyki, to widziałby się Pan w innym zawodzie?

Wydaje mi się, że to zbyt duże słowa. Obecnie wielu młodych ludzi kończy więcej niż jeden kierunek i są bardzo aktywni. Mam znajomych, którzy skończyli trzy kierunki albo i więcej.

W dzisiejszym świecie przepełnionym zdolnymi ludźmi sam talent nie wystarczy. „Bez pracy nie ma kołaczy”. Nie można dojść nigdzie bez wysiłku, trzeba wytrwale dążyć do postawionego sobie celu. Ta ciężka praca nie jest tak ciężka, jeśli robi się to, co się kocha.

Gdyby nie było muzyki… Zawsze lubiłem sport. Mój tata był bokserem i koszykarzem. A brat jest wielokrotnym mistrzem Polski w pływaniu. Myślę, że miałbym ku temu predyspozycje. Zawsze pociągała mnie piłka nożna i do dzisiaj w wolnych chwilach lubię spędzać czas ze znajomymi na boisku. Mógłbym spełnić się w którejś dziedzinie sportu, ale wysportowanym muzykiem także można być.
Rozmawiała Katarzyna Pater

Powiązane Video Wszystkie video

Historia Muzyki Polskiej - audycja nr 28
Sarah Brightman i Andrea Bocelli - Time to say godbye
„Calling of Memories” na sekstet waltorniowy
David Garrett - A Groovy Kind Of Love

Instrumenty i sprzęt muzyczny

Audio Technica AEW-R5200 odbiornik UHF (True Div.)
Audio Technica AEW-R4100 odbiornik UHF (True Div.)
Crono CA-210 Wheeler 210 kolumna aktywna (B-STOCK)
UDG SlingBag/Trolley Deluxe Gold / Bronze

Kontakt


Maria Łakomik
Materiały prasowe, patronaty, treści. Filip Łakomik
Sprawy techniczne, integracje. Prześlij artykuł o muzyce
Można bezpłatnie nadsyłać dowolne materiały (tekst/grafika/video) związane z muzyką klasyczną, które Waszym zdaniem powinny znaleźć się w serwisie. Artykuły sponsorowane przyjmujemy poprzez platformę whitepress.

Partnerzy

Księgarnia Alenuty.pl
Sprzedaż nut i książek.
  • księgarnia muzyczna

Sklep Muzyczny.pl
Instrumenty muzyczne.
  • sklep muzyczny
kultura w sieci

Copyright © 2011-2024 CameralMusic.pl